poniedziałek, 26 października 2009

Mała kolekcja filiżanek do espresso.

Jeszcze nigdy o tym nie pisałam, ale mam ogromną słabość do porcelany. Niejeden psycholog nazwałby to „zaburzonym stosunkiem“. Obojętnie, kocham się w porcelanie i już. Jak zwykle wszyskie zaburzenia w psychice mają swoje podstawy w dzieciństwie. U mnie zaczęło się od podarunku od dziadka. Miałam wtedy może 5 lub 6 lat. Dziadek przywiózł mi z Ćmielowa filiżankę do espresso. Mam ją do tej pory. Oto ona:
Dalej. We wczesnej młodości dodstałam od babci następną ,też ćmielowską, filiżankę po prababce i mały talerzyk (niestety z innego serwisu).
Porcelanie ćmielowskiej będę musiała poświęcić odrębny wpis bo mam do niej szczególny sentyment.
Za następne odpowiadam już sama. Nie są niestety z Ćmielowa.
Poniższa ma nawet numer seryjny. Podobno wyprodukowano ograniczoną ilość.
Bawarska.
Ta z kolei ma ciekawą formę. Stoi na malutkich nóżkach.
Taki mam również serwis do kawy. Porcelana bawarska firmy Seltmann Weiden.
Made in China też nie może brakować w kolekcji :-).
Poustawiałam je na znanej Wam półce.
A to już inna parafia- moje “Klimty”. Pozdrawiam Was serdecznie.
Violcio11

niedziela, 25 października 2009

Zabijanie, czyli człowiek musi jeść.

Dekoracja jest dekoracją ale jeść trzeba, więc postanowiłam dzisiaj ugotować zupę z dyni. Na początek wybrałam tę mniejszą. Nie uwierzycie, ale gdy wbiłam w nią nóż poczułam się jak morderczyni. Nóż wystawał z niej dramatycznie, a spod niego wypływała kropla soku. Ciarki przeszły mi po plecach. Zobaczcie same. Cyż nie wygląda to upiornie?

Z dziwnym uczuciem pastwiłam się nad nią dalej. Poniżej poćwartowane "ciało" i oblepione sokiem narzędzie zbrodni.

Dynia niby mała, ale było tego ponad 2 kg.
Zupa wyszła smaczna. Zajadaliśmy ją już bez wyrzutów sumienia.
A oto przepis: (przy większej ilośći dyni trzeba odpowiednio zmienić proporcje)
500 g miąższu z dyni 1 szalotka 1 łyżka masła 500 ml rosołu 100 ml białego wina 200 ml Crème fraiche lub kwaśnej śmietany sól, pieprz, ingwer do smaku Miąższ pokroić w kostkę. Szalotkę obrać, pokoioić i zeszklić na maśle. Dodać dynię i krótko poddusić. Zalać rosołem. Gdy dynia będzie miękka dodać białe wino i gotować jeszcze 5 min. Zmiksować, przyprawić do smaku i dodać crème fraiche.
Smacznego.
Uwaga dynia i ingwer mają właściwości rozgrzewające, więc po zupie robi się gorąco.
Ja trochę przedobrzyłam z winem i rozgrzało nas na dobre.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Violcio11

Ogłoszenia niedzielne.

Alewe organizuje candy. Do wygrania jest taka oto przepiękna taca.

13ka tez organizuje candy, ale takie utrudnione. Matura potrzebna. A to jest do wygrania:

Od Maliny dostałam pięknego anioła jako wyróżnienie. Bardzo mnie ten fakt ucieszył i zaskoczył. Jak zwykle mam kłopot w przekazaniu tego wyróżnienia dalej. Jest tyle ciekawych i inspirujących blogów.

Wyróżniam więc wszystkie blogi, które odwiedzam. Mam nadzieję, że nikogo nie ominęłam. Atelier Penelopy Biankowe pasje.... black-lady Blog Niedzielny Chata Magoda dom alizee ein Hauch von Patina houseofbabajaga Home Sweet Home Jagodowy zagajnik kazika spotyka secesję Korale Ali Le petit bonheur lowflyingangels marzę, więc jestem Moja Wielka Płyta Moje wygnanko MY NEW HOME Mój dom MÓJ DOM - MOJA OSTOJA Nowy dom w starym stylu OAZA pejzaz-sentymentalny Poszukiwania moje Teatr Dobrych Klimatów ushiilandia Utkane z marzeń W domu u Jagi Wanilla Z Malarstwem na Ty... Z nostalgią w tle... zaklinaczka wnętrz Dag-eSz organizuje świetną zabawę mikołajkową. Szczegóły na jej blogu. Życzę Wam miłej niedzieli i pozdrawiam serdecznie. Violcio11

środa, 21 października 2009

Afera pogodowa i niespodziewane prezenty.

Przez cały nasz pobyt w Kołobrzegu mieliśmy sztormową pogodę. Wiało, lało i padał grad. W telewizji mówiono o aferze pogodowej, więc pomyślałam, że nadaje się na tytuł. Poniżej kilka sztormowych zdjęć. Zalewane molo.
Plaży też nie było. Woda zalała ją całkowicie.
To samo miejsce po sztormie.
Tak wyglądła plaża, a raczej jej resztki tuż po sztormie. Można było znaleźć wiele ciekawych rzeczy.
O długich spacerach nad wodą nie było więc mowy. Mnie ten fakt wcale nie martwił. S. zafundował mi bowiem podróż na Mazury. Kupił mi wszystkie tomy! Dzęki niemu przeniosłam sie w świat Gosi, do jej kuchni, przetworów i babskich spraw. Oczywiście na bieżąco opowiadałam S. co się w książce dzieje. Co ciekawsze fragmenty czytałam mu nawet na głos. Gdy przerwa w relacjach była zbyt długa, S. dopytywał się niecierpliwie. Oboje uczestniczyliśmy w tej „wyprawie“.
Potem pojechaliśmy do moich rodziców. Było po domowemu. Mama nakarmiła nas pierogami, kopytkami, ciastami itp. Wyjechaliśmy obładowani przetworami, makaronem własnej roboty i wieloma innymi smakołykami. Dostaliśmy również dynię. Dwa dorodne korbole. (Czy wiecie skąd pochodzi to słowo? Okolice Poznania?) Teraz podoba mi się moja dekoracja.
Na koniec niespodziewany pezent od mojego chrzestnego. Dostałam serwis po Babci!!! To są raczej resztki, ale ogromnie się cieszę!! Piękna przedwojenna porcelana z Ćmielowa.
Niektóre elementy są zniszczone. Podobno gdy dziadkowie zostali po wojnie wyrzuceni ze swojej posiadłości to zakopali ten serwis, ale nie wiem czy to prawda. Mówiła mi o tym bardzo daleka krewna u której widziałam kilka filiżanek i talerzyków z tego serwisu. Swoją drogą ciekawe skąd ona to miała? Więc może to i prawda co mówiła?
Porcelana jest bardo cienka, niestety nie widać tego na zdjęciu. Filiżanki są prawie przeźroczyste, gdy trzyma się je pod światło. Znaczek firmowy.
Na koniec taka mała refleksja. W prezencie zawiozłam mamie serwis obiadowy na sześć osób, z miskami, półmiskami i sosjerką. Bawarska porcelana w kolorze kości słoniowej ze złotym brzegiem. Dla usprawiedliwienia dodam, że nie lubiłam go, a mamie się podobał. Zgodnie więc z różnymi teoriami pozbyłam sie więc starego i wytworzyło się automatycznie miejsce na nowe :-). Po powrocie do domu czekała na nas jeszcze jedna niespodzianka. Na stole stał świeżutki makowiec i karteczka od mamy S. “obiad jest w lodówce”- fantastyczny rosół.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Violcio11

piątek, 9 października 2009

Eee, eee były koszule męskie dwie.

Eee, eee szare bure obydwie. Znowu "pod nożyce" poszły koszule S. Uszyłam z nich woreczki podróżne na buty. Ten mi się nie udał. Aplikacja się strzępi. Nie wiem jak tego uniknąć.
Ten jest na lawendę. To też resztka koszuli.
Ten ładny to już nie mój. To kupiony gotowiec.
Cieszę się bardzo, bo mamy trochę urlopu. Wybieramy się do rodziców. Chcemy też kilka dni spędzić w Kołobrzegu. Lubię to miasto. Nie byłam tam od wiosny i tęsknię już trochę.
Worki na buty udadzą się więc w swoją pierwszą podróż.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Violcio11

piątek, 2 października 2009

Leśne łupy.

Naznosiłam z lasu wszystkiego co się da. W każdym kącie mam teraz jesień. Poniżej pamiątka po babci. Stara etażerka. Talerze nie są oryginalne. Dokupiłam je kiedyś.
Coś dla czarownic. :-). Następna miotła.
Tylko dynie nie są z lasu. Stoją w przedpokoju przy wejściu, ale jakoś mi się nie podobają i nie wiem dlaczego.
Zdążyłam zrobić ten wpis przed wyjściem do pracy, ufff. Efekt bezsenności. Lecę.
Życzę miłego dnia.
Violcio11

czwartek, 1 października 2009

Candy u Elisse. Wyróżnienia.

Elisse organizuje candy. Do wygrania sa przepiękne wianki. Dostałam wyróżnienia od Dag-eSz i od looki. Diękuję Wam bardzo. Zrobiłyście mi wielką niespodziankę. Cieszę się ogromnie.
Wyróżniam następujące blogi: Atelier Penelopy Biankowe pasje.... dom alizee Home Sweet Home Jagodowy zagajnik Korale Ali Le petit bonheur marzę, więc jestem Moja Wielka Płyta Moje wygnanko MY NEW HOME MÓJ DOM - MOJA OSTOJA Nowy dom w starym stylu OAZA Teatr Dobrych Klimatów ushiilandia Utkane z marzeń Wymarzone Miejsce Z Malarstwem na Ty... Z nostalgią w tle... zaklinaczka wnętrz
Violcio11