Dekoracja jest dekoracją ale jeść trzeba, więc postanowiłam dzisiaj ugotować zupę z dyni.
Na początek wybrałam tę mniejszą. Nie uwierzycie, ale gdy wbiłam w nią nóż poczułam się jak morderczyni. Nóż wystawał z niej dramatycznie, a spod niego wypływała kropla soku. Ciarki przeszły mi po plecach.
Zobaczcie same. Cyż nie wygląda to upiornie?

Z dziwnym uczuciem pastwiłam się nad nią dalej. Poniżej poćwartowane "ciało" i oblepione sokiem narzędzie zbrodni.

Dynia niby mała, ale było tego ponad 2 kg.

Zupa wyszła smaczna. Zajadaliśmy ją już bez wyrzutów sumienia.

A oto przepis: (przy większej ilośći dyni trzeba odpowiednio zmienić proporcje)
500 g miąższu z dyni
1 szalotka
1 łyżka masła
500 ml rosołu
100 ml białego wina
200 ml Crème fraiche lub kwaśnej śmietany
sól, pieprz, ingwer do smaku
Miąższ pokroić w kostkę. Szalotkę obrać, pokoioić i zeszklić na maśle. Dodać dynię i krótko poddusić. Zalać rosołem. Gdy dynia będzie miękka dodać białe wino i gotować jeszcze 5 min. Zmiksować, przyprawić do smaku i dodać crème fraiche.
Smacznego.
Uwaga dynia i ingwer mają właściwości rozgrzewające, więc po zupie robi się gorąco.
Ja trochę przedobrzyłam z winem i rozgrzało nas na dobre.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Violcio11