poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Jestem z powrotem.

Nie pisałam dłuższy czas, ponieważ byli u mnie rodzice. Chciałam spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Byliśmy razem dwa tygodnie. Czas upływał nam na rozmowach, wspominaniu i wycieczkach po okolicy. Dobrze było wracać po pracy do domu i być przywitaną kopytkami zrobionymi przez mame, lub pysznym rosołem ugotowanym przez tatę. Niestety musieli już wracać do siebie. Dom jest teraz taki pusty……… Poniżej prezentuję najnowsze zakupy do ogrodu przywiezione z jednej z wycieczek po okolicy.
Przy okazji chciałabym opisać co mi się dwa dni temu przytrafiło. Otóż w weekend zawiozłam rodziców do Kołobrzegu. Z tamtąd pojechali do siebie (120 km). Ja miałam wracać do domu dwa dni póżniej.
W sobotę wybrałam się po zakupy. Weszłam do niewielkiego sklepu bo spodobała mi się sukienka. Niestety nie pasowała na mnie. Sprzedawczyni przyniosła mi inną, która mi nie odpowiadała. Zaproponowała więc, żebym sama wyszukała coś pasującego. Ponieważ byłyśmy same, wyszłam bez wahania. Krótko po tym do sklepu weszło jednocześnie kilka kobiet. Zrobił sie gwar. Pomyślałam o mojej torebce zostawionej w kabinie i skierowałam się w tym kierunku. Nagle, kierowana jakimś impulsem chwyciłam za reklamówkę przechodzącej obok mnie kobiety. W środku była MOJA torebka!!!. Kobieta puściła siatkę i wyszła ze sklepu. Pode mną ugięły się nogi. Zanim zdołałam coś powiedzieć kobiety już nie było. Cała scena trwała kilka sekund. Gdybym najpierw poszła do kabiny kobiecie udałoby się wyjść niezauważalnie. Nie potrafię opisać co mną kierowało i kazało mi zajżec jej do torby. Wiem jedno, to była opatrzność.
Włosy jeżą mi się na głowie na myśl co by się stało, gdyby kradziez się udała. Zosałabym sama w obcym mieście bez telefonu, pieniędzy i dostępu do nich ponieważ karta do bankomatu też była w torebce. Nie miałabym się jak dostać do mieszkania, które zajmowałam w Kołobrzegu. Nie mogłabym również wrócić do domu, bo klucz od samochodu razem z dowodem rejestracyjnym i kartą z parkingu upoważniającą do wyjazdu też były w torebce. Do domu mam 600 kilometrów.
Możecie sobie wyobrazić co czułam. Dziękowałam opatrzności za to, że mną tak pokierowała, bo tylko dzięki niej obeszło się bez kłopotów.
Trochę długa historia, ale chciałam Wam ją koniecznie opisać.
Tak przywitała mnie w domu moja stara jabłonka.
Violcio11

14 komentarzy:

skandi design pisze...

No w koncu wróciłas a u mnie czeka na ciebie wyróżnienie zapraszam do siebie dwa posty ponizej ostatniego:))
ps,sliczne kwatki a w szczegolnosci nowe zakupy
az mi sie włosy najeżyły czytajac Twoja opowieśc z przed kilku dni,ciesze sie razem z Toba ,ze tak to sie skonczyło i nadal potiwerdzam ,ze kobiecy instynkt jest niesamowity i niemalże nie podważalny:)
serdecznie pozdrawiam

Renata pisze...

Witaj fajnie, że znów jesteś. Ale z takimi opowieściami jak z horroru prawie, aż mi ciarki po grzbiecie przeszły, tak plastycznie wyobraziłam sobie całą tę sytuację. Niesamowite wręcz zrządzenie losu, jak wyczułaś, że Twoja torebka jest w reklamówce. W tej akurat reklamówce!!!!! No i jak tu nie wierzyć, że Opatrzność czuwa....
Zdjęcia świetne, a co to jest pod pelargoniami i z czego to zrobione, fajnie wygląda.
Pozdrawiam cieplutko :-)

Anonimowy pisze...

Jak miło , że już jesteś a Twoja opowieść przyprawiła mnie o ciarki ..strach pomysleć co byś zrobiła bez torebki z cała niezbedną jej zawartościa w obcym miejscu ...ale nie ma to jak kobieca intuicja .. piekne kwiaty . Pozdrawiam bardzo cieplutko ..czy to już lato ...

Dag-eSz pisze...

Tak Opatrzność Boska czuwa nad nami ;) a ta kobieta to nie była cyganka? moja kumpela z nimi miała przykrą sytuację w sklepie :(
Ale to o czym piszesz brzmi jakby ekspedientka maczała w tym palce, skąd te kobiety wiedziały że jest torebka w przebieralni? no może nie wiedziały, tylko zobaczyły, ale... nieważne, ważne że wszystko skończyło się dobrze :) pozdrawiam :)

violcio11 pisze...

martar- dzekuje bardzo za wyroznienie :-)). Ale niespodzianka!!Bardzo sie ciesze :-)).

alizee-to wydarzenie zmusilo mnie do myslenia.
To pod pelargoniami to stozki z "zardzewialej" blachy. Blacha jest jednak troche cienka i przypuszczam ze po dwoch sezonach przerdzewieje na prawde

Nettika- diekuje za cieple pozdrowienia. Jeszcze nie lato, ale wiosna w pelni...

Dag-eSz- to nie byla cyganka, ale miala czarne wlosy. Musialy obserwowac sklep. Tez sie ciesze, ze sie wszystko dobrze skonczylo.

elka pisze...

Zawsze sie zastanawia jakim trzeba byc człowiekiem i co musi takimi ludzmi kierować by robic takie rzeczy.
A jabłoń kwitnie przepięknie,i świetne te podstawki z blachy

aagaa pisze...

Witaj.Aż mi ciarki przeszły po plecach jak przeczytałam Twoją historię.Okropne.Wyobrażam sobie co musiałas przezyć.
Świetne te stożki na kwiatki.Pozdrawiam serdecznie

Les Cotrions pisze...

Ohh they are so nice and special! Beatiful plants and flowers you have!
Wish you a sunny week!
Vale

Zielicha pisze...

Szczęście miałaś niesamowite. Dobrze, że sobie w porę przypomniałaś o torebce. Normalnie szok.
Świetny pomysł na kwietniki.
Pozdrawiam serdecznie

Elisse pisze...

Witaj:) cieszę się,że wróciłaś, a przygode miałaś niesamowitą. Niekiedy mamy jakies dziwne przeczucia, ale podziwiam Cię za to,że jednak złapałaś tą kobietę za reklamówkę! Ja nie wiem, czy bym się odważyła!
serdecznie pozdrawiam

Mia pisze...

Witaj wśród nas po nieobecności. Przyznam się, że już zaczęłam Cię wypartywać :) A w pierwszym momencie, kiedy zobaczyłam Twoje kiwetniki, to pomyślałam: Marchewki! Tak mi się skojarzyło :)
Dobrze Cię rozumiem odnośnie tej kradzieży. Dobrze, ze nieskutecznej. Pozdrawiam :)

Zielicha pisze...

Witaj! Niespodzianka u mnie dla Ciebie :D

violcio11 pisze...

elka- tez nie rozmie takich ludzi

aagaa-tak, to bylo okropne

Les Cotrions-many thanks for your comment. I am glad that my blog is read even abroad and likes you. I wish you a nice weekend.

Zielicha- to bylo na prawde wielkie szczescie. Dziekuje za niespodzianke :-)))

Elisse-sama nie wiem co mna kierowalo, gdy to robilam. Nie zastanawialam sie w tym momencie

Mia- ha ha ha rzeczywiscie. te kwietniki przypominaja marchewki :-))

13ka pisze...

Historia mało optymistyczna. Aż człowiekowi się odechciewa. Nie wiem dlaczego w ludziach silniejsza jest "chęć posiadania cudzego" a nie przynajmniej odrobina przyzwoitości. Na szczęście Anioł Stróż był już po śniadaniu ;)) pozdrawiam i jestem wdzięczna za okazaną pomoc ;).