Moim ulubionym zajęciem w niedzilę są wizyty na pchlim targu. Latem jest raj, ponieważ prawie w każdą niedzielę na jednej z dzielnic miasta odbywa się jakiś.
Bywa tak, że mam stress bo jest ich kilka i muszę podjąć decyzję na który jechać.
Zeby wizyta była udana, trzeba wybrać się dość wcześnie. Jest wtedy mało ludzi i można swobodnie ogladać.
W moim "najgorszym" okresie nastawiałam sobie budzik!
( W niedziele !!)
Teraz na szczęście mi ta faza minęła i wstaję jak się obudzę. Poza tym ograniczyłam rownież chodzenie, bo gdzie tu pomieścić te wszystkie wynajdywane skarby.
W tą niedzielę odbywał się w sąsiednim mieście. Ponieważ "potrzebowałam" kilku rzeczy musiałam jechać. Wyprawa była owocna. Udało mi się nareszcie znaleźć półkę na talerze. Musi byc oczywiście zreperowana i przemalowana, ale i w stanie surowym jest prawie idealna. Poniżej jej zdjęcie zaraz po przyniesieniu do domu.
Violcio11
4 komentarze:
Ha! Znalazłam Cię! Pchlitargowej chorobie się nie dziwię sama też bym budzik nastawiała.
Półka - świetny nabytek, pokaż jak zrobisz. Wianek z poprzedniego posta śliczny.
Życzę świetnej zabawy na blogu i powodzenia!
wyprawom na pchle targi sie nie dziwie bo ja rowniez sama (niestety tylko raz w miesiacu)nastawiam rano budzik i wyruszam na wielka wyprawe z pustymi siatami a wracam z obladowanymi rekoma:)))poleczka jest sliczna,,a co do wianuszka jest uroczy:)
pozdrawiam
A jednak założyłaś blog!
I bardzo dobrze,zapowiada się nieźle.
Na giełdy klamociarskie też chętnie chodzę ,ale zimą trochę mniej .Czekam na cieplejsze dni,i masz rację im wcześniej ,tym lepiej ,nie ma jeszcze takich tłumów .
Pozdrawiam.
magoda- dziekuje za zyczenia
martar- wiesz wiec o czym pisze :-)
Ita- odwazylam sie, ale miotaja mna watpliwosci i na razie walcze z obsluga bloga
Prześlij komentarz