Nie jeden raz pokazywałam już co posiadam: stolik, serwis, kufer. Pamiątkom po jednej z moich praprababek poświęciłam nawet odrębny wpis. Ponieważ nazbierałam ich trochę, będą na pewno jeszcze nie raz pojawiać się na moim blogu.
Dlatego też dzisiaj pokazuję tylko dwie rzeczy. Mam je już od dzieciństwa, oczywiście od mojej babci. Są jednymi z najstarszych pamiątek i niestety nie wiem do kogo wcześniej należały. Babcia też nie wiedziała. Przypuszczała tylko, że są po jej babci lub prababci, czyli mają grubo ponad 100 lat. Niestety są już bardzo zniszczone.
Pierwszą rzeczą jest stary wachlarz (obok mała torebeczka zrobiona przez moją drugą babcię). Już jako mała dziewczynka uwielbiałam go oglądać.
Zrobiony jest z kości słoniowej ( wtedy jeszcze nikt nie myślał o ochronie zwierząt). Jest bardzo misternie wykonany i niestety już prawie cały połamany ze starości. Nie wiem, czy można go jakoś zreperować.
Materiał, to pięknie wyszywany jedwab. Kiedyś chciałam oprawić go w ramki i powiesić na ścianie, ale do tej pory tego nie zrobiłam. Poza tym nie chcę mu jeszcze bardziej zaszkodzić.
Drugą rzeczą jest pudełko. Jest tak samo stare jak wachlarz, i również mocno zniszczone. Na wieczku widać resztki romantycznej scenki z amorkami.
Zrobione jest częściowo z drewna, a częściowo z tektury. Powierznia była pokryta jedwabiem, którego nędzne resztki można jeszcze rozpoznać.
Pozostałe pamiątki rodzinne z mojego "osobistego muzeum" będę stopniowo pokazywać na blogu gdy nadejdzie na nie czas :-)).
Pozdrawiam Was serdecznie.
Violcio11