Tak na pewno pomyślał o mnie S, gdy zakomunikowałam mu, że kupuję szafę. Ale od
początku.
Niedaleko mojego biura był mały sklep z antykami. Nigdy tam nie zaglądałam bo miał dziwne godziny otwarcia no i te ceny... Jakiś czas temu, a była to sobota, przechodząc tamtędy ze zdziwieniem stwierdziłam , że był otwarty i nawet drzwi stały szeroko otworem. Zanim pomyślałam byłam już w środku. Same cuda: piękne meble i bibeloty. Pooglądałam i wyszłam z niego. Niestety nie zauważyłam, że złapałam "wirusa".
Będąc w domu przypomiała mi sie biedermeierowska bibloteczka. Była skromna i stała w kącie nie rzucając się w oczy. Nie mogłam o niej przestać myśleć. Mózg pracował coraz bardziej intensywnie. To byłoby rozwiązanie mojego "porcelanowego" problemu. W niej mogłabym nareszcie pomieścić wszystkie moje skorupy. W poniedziałek z samego rana byłam pod sklepem. Szafa stała nadal. Wymierzyłam ją - pasuje idealnie!!
Teraz musiałam to jakoś wytłumaczyć S.
S., gdy ją zobaczył, przełknął głośno warażając w ten sposób swoje niezadowolenie.Nie podobała mu się, poza tym stwierdził, że on się na antykach nie zna. Ja jednak byłam już zdecydowana. "Obojętnie co myślisz ja ją kupuję". Powiedziałam z mocnym postanowieniem, że nie dam się zbić z tropu. I w ten oto sposób pojawiała się u nas biedemeierowska biblioteczka zmieniejąc całkowicie pierwotną koncepcję wnętrza.
Tak wyglądała zaraz po dostawie.
Jest zrobionaz drewna wiśniowego. Pokryta jest politurą szelakową.
Cieszę się, że ją kupiłam. mimo, że jest wąska zmieściło mi się w niej wszystko.
W międzyczasie S. przyzwyczaił się do zmian. A tak wyglądało wcześniej.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Violcio11